poniedziałek, 22 marca 2021

024. teren - na wytrzymałość

koń: *A Trophy Fathers Trophy Son
jeździec: Alex


W stajni trafił się luźniejszy i spokojniejszy wieczór, więc kiedy wszystko było gotowe postanowiłam przejechać się w teren. Oczywiście na moim ulubieńcu jakim był Tropek.
Pasł się spokojnie na pastwisku, więc wzięłam zielony uwiąz pod jego kantar i poszłam po Niego. Podszedł bez problemu jak mnie zobaczył więc zapięłam go i ruszyłam w stronę stajni.
Czyszczenie przebiegło bez żadnych problemów dlatego po chwili był już osiodłany i gotowy do terenu. Chciałam dziś skupić się w terenie głównie na galopie aby podtrzymać jego wytrzymałość i kondycje. 
Wyjeżdżając za stajnie zastanowiłam się szybko, na którą ścieżkę jechać i wybrałam tą, która prowadzi na tory crossowe, tam najłatwiej będzie galopować. 
W drodze do celu towarzyszyły Nam odgłosy lasu i śpiew ptaków. Tropek szedł spokojnie, rozluźniony i zadowolony, że w końcu coś innego niż trening na hali. 
Po dość obszernym stępie ruszyliśmy kłusem. Droga na tory zajmowała zawsze około 30 minut. Dlatego był czas aby poćwiczyć jakieś inne drobnostki. W miejscu, gdzie ścieżka robiła się o wiele szersza porobiliśmy wolty a nawet udało się zmieścić odstępowanie od łydki. Karus jak zawsze fajnie wpółpracował i chętnie wszystko wykonywał. Na prostej przeszliśmy do kłusa wyciągniętego i pod sam koniec zwolniłam do stępa, wjeżdżając już na tor. Koło przeszkód było wystarczająco dużo miejsca aby przegalopować nie wykonując skoku. 
Porozciągałam go jeszcze a potem po chwili odpoczynku, ruszyliśmy galopem. Tropek strzelił parę razy z zadu i śmigał jak rakieta. Wyrównałam trochę jego tempo aby nie wypalił energii na samym początku i utrzymując go w równym tempie galopowałam dalej. Szedł fajnie do przodu, gdy nagle sam od siebie skręcił na jedną z przeszkód crossowych i oddał skok z czego był zadowolony. Mimo tej małej niesubordynacji zaśmiałam się i skupiłam na większym pilnowaniu prawej wodzy. 
Tropek galopował śmiało przed siebie i nie brak mu było energii, dlatego skierowałam go bardziej w lewą stronę i omijając przeszkody nakierowałam na podjazd pod górkę. Była na tyle dobrze wyprofilowana, że śmiało można było robić podjazd w galopie. 
Tutaj Tropek musiał o wiele bardziej zaangażować zad, mimo to nie zrobiło to na Nim wrażenia, ponieważ o chwili galopowaliśmy już w dół. Pochwaliłam go głosowo i kiedy skończyło się dobre miejsce do galopu zwolniłam do kłusu a potem do stępa. 
Na jego lśniącej czarnej szyi pokazało się trochę potu. Mimo to, miałam zaplanowane jeszcze jedno miejsce w dzisiejszym terenie i wiedziałam, że taki wysiłek karus jeszcze zniesie. 
Niedaleko znajdowało się morze z fajnym odcinkiem plaży i tam sprawnie ruszyliśmy kłusem. Czułam, że ma mniej energii niż na początku ale ciągle na tyle. 
Dojechaliśmy na miejsce, gdzie akurat było kilka osób z psami, dlatego zwolniliśmy do stępa i skierowaliśmy się w stronę wody. Tropek z zaciekawieniem oglądał ludzi i psy bawiące się i radośnie biegające w kółko. 
Pewnie wszedł do wody i zadowolony grzebał w niej kopytem, chlapiąc przy tym również mnie. Uśmiechnęłam się, dałam mu się nacieszyć chwilą i po dłuższej chwili wróciliśmy na plaże aby kierować się już w stronę stadniny. 
- Przepraszam, mogłabym zdjęcie z koniem? 
Spojrzałam na dół i dostrzegłam dziewczynkę wraz z kobietą, która uśmiechała się szeroko.
- Jasne, to żaden problem. - odpowiedziałam i zeszłam z siodła. Pomogłam młodej wejść na konia i odsunęłam się troszkę od Tropka, który jakby czuł, że będą robić mu zdjęcie i cudnie zapozował. 
Dziewczynka była tak szczęśliwa, że wyprzytulała go i dopiero po chwili mogłam wracać do VS. 
W drodze powrotnej głównie kłusowaliśmy, ale nie obeszło się bez chwili galopu. Tropek dobrze dawał sobie radę na takim terenie w galopie. 
Po kolejnych 30-35 minutach wjechaliśmy na teren stadniny, Tropek tym razem mocno spocony ale mimo to szedł dziarsko przez stadninę prosto pod swój boks.
Zsiadłam, dałam mu marchewkę i zajęłam się rozbieraniem. Wszystko było mokre i brudne, dlatego po odstawieniu karego do boksu zaczęłam czyścić jego sprzęt.  


023. trening skokowy

koń: Tequila SD
jeździec: Nicol
inni: Alex

Od rana jak zawsze przygrzewało słoneczko ale hala ratowała nasze plany treningowe. Mieliśmy na najbliższe dni zaplanowaną konkretną pracę, którą trzeba było wykonać jak najlepiej i najdokładniej. 
Dziś zaczynałam dzień od pracy z nicol i z Rudą. Dziewczynie co raz lepiej szły skoki i świetnie dogadywała się z kasztanką dlatego były dość fajną parą skokową.
Kiedy przyszłam przed stajnię, gdzie stały klacze, dziewczyna kończyła siodłać klaczkę, która stała spokojnie dając zrobić koło siebie wszystko i marszczyła uroczo chrapy. Pogłaskałam Rudą a kiedy były całkiem gotowe poszłyśmy w stronę hali.
Tam dziewczyna wsiadła na Tekle i ruszyły stępem w lewą stronę. Klaczka szła bardzo żwawo i chętnie do przodu utrzymując kontakt z jeźdźcem jak i równe tempo. 
Po rozstępowaniu przeszły do kłusa. Zrobiły dobrym tempem trzy okrążenia w jedną stronę a następnie zmieniły kierunek przez półwoltę. Klacz fajnie podstawiała zadek i reagowała na sygnały. Porozciągały się robiąc wolty, slalomy i przejazdy przez drągi. Teki miała dużo energii i fajnie oddawała ją przy pracy.
Po kłusie przyszedł czas na galop. Zagalopowały od pierwszego sygnały, klacz szła dobrą nogą i czasem zdarzyło się jej machnąć głową, ale po chwili uspokoiła się. 
Zrobiły kilka podstawowych ćwiczeń w galopie a potem nakierowały się na krzyżaka. Klaczka oddała ładny skok. Miała mocne wybicie i stabilne lądowanie. Nicol pochwaliła kasztankę i ruszyły na pojedynczego oksera. Ten skok był równie udany jak poprzedni. Po tych dwóch skokach zwolniły płynnie do kłusa i przejechały przez szereg. Teki fajnie podnosiła kopytka i angażowała całe ciało.  
- Dobra, daj jej trochę stępa a ja ustawie Wam przeszkody na przejazd.
Nicol kiwnęła głową i po chwili stępowały, klaczka wyciągnęła szyje ale obserwowała mnie podczas ustawiania przeszkód.
Kiedy wszystko było gotowe Nicol zebrała wodzę i ruszyły ze stępa galopem. Ustawiłam im 6 przeszkód, ponieważ klaczka dopiero wracała do treningów. Pierwszą przeszkodą był okres, którego przeskoczyły bez większego trudu. Za nim klaczka trochę bryknęła i pogalopowała dalej. Następny był również okser, którego również pokonała bez większego trudu. Miała sporo energii i rozkładała ją na skoki co dawało owocne efekty. Następnie przegalopowały przez zakręt, gdzie Nicol musiała pilnować aby klacz za bardzo go nie ścięła i zaatakowały stacjonatę.  Skok nie był tak stabilny jak poprzedni ale bez zrzutki. Skręciły w prawo i galopowały na czwartą przeszkodę. Tutaj klacz o dziwo trochę się zbuntowała, ponieważ chciała przyśpieszyć tempa a Nicol na to nie pozwoliła. Efektem było niedogadanie się między nimi i zrzutka.  Ostatnie dwie przeszkody zostały pokonane w dobrym stylu i po kółku galopu i chwaleniu kobyłki zwolniły do stępa. 
Klaczka była już dość mocno spocona, dlatego stwierdziłyśmy, że na dziś jej starczy. Jak na trening po takiej przerwie obie dziewczyny bardzo dobrze się spisały. 
Po dokładnym rozstępowaniu dziewczyny poszły do stajni zając się rozsiodłaniem a ja popędziłam na kolejny trening. 



piątek, 18 października 2019

022. trening ujeżdżeniowy

koń: *Alfabia Breathe Zebedee
jeździec:  Julie
inni: Alex
data: 18 październik 2019r


Na 10:30 miałam zapisaną dziewczynkę na trening więc po obejściu stajni i wybiegów szybko ogarnęłam się i zdążyłam na szybko zjeść kanapkę.
Mała szatynka była punktualnie i z szerokim uśmiechem przywitała się ze mną a potem zaczęła głaskać psiaki, które przyleciały się przywitać. 

- Jesteś u Nas pierwszy raz, więc na początek dam Ci Naszego arabka. Zebuś jest ciekawski ale bardzo przyjacielski. Chętny do pracy więc na pewno sobie z Nim poradzisz.
- Dobrze - odpowiedziała zadowolona a w stajni przywitała się z gniadym. 
Pomogłam jej przygotować arabka do jazdy a potem dziewczynka zaprowadziła go na halę.
Julie wsiadła na arabka i od razu ruszyła stępem. Miała dobry dosiad i było widać, że musiała często jeździć i dość dobrze jak na swój wiek. 
Dzisiaj chciała głównie poćwiczyć przejazd do Brązowej Odznaki Jeździeckiej. Zebe szedł żwawo do przodu i pierwszy raz nie sprawdzał na co może sobie pozwolić u młodej mimo, że nie miał jej wcześniej na grzbiecie. Mądrzeje Nam konisko.
Po kilkunastu minutach stępa na moje polecenie porobili ustępowanie od łydki co wyszło na prawdę całkiem dobrze i po chwili poprosiłam o zakłusowanie. 
Gniady fajnie się zebrał i ruszył sprężystym kłusem a Julie lekko anglezowała i pilnowała aby robić to na dobrą nogę. 
Utrzymywali dobre tempo i fajnie się uzupełniali. Młoda wjechała na koło aby pozmieniać kierunki a potem wykręcała wolty różnej szerokości, które arab ładnie wyjeżdżał. Julie pochwaliła go i pogłaskała a potem zmieniła jeszcze raz kierunek przez pół woltę i wykonali kłus ćwiczebny. 
Po chwili wjechali kłusem na długą ścianę i w połowie zrobili zatrzymanie. Zebuś zatrzymał się wręcz idealnie. Aż byłam z Niego dumna! 
Następnie bezpośrednio zagalopowanie, tutaj arab miał lekkie opóźnienie, dlatego powtórzyli galop z zatrzymania jeszcze parę razy aby to utrwalić. 
W galopie wjechali na koło, gdzie poruszali się żwawo, zmienili kierunek i z galopu pośredniego przeszli do kłusa anglezowanego. Przejścia powtórzyli jeszcze kilka razy a arabek przykładał się do pracy jak tylko mógł. Był na tym bardzo skupiony. 
Na koniec jazdy dziewczynka na luźnych wodzach rozstępowała konia. Zebedee wykorzystując możliwość wyciągnął szyję na dół i szedł przed siebie relaksując się.
W stajni rozsiodłałyśmy gniadego rumaka i Julie w nagrodę dała mu cukierka z czego ogier bardzo był zadowolony. 
Julie umówiła się na następną jazdę na gniadym i kiedy poszła, miałam chwilę dla siebie. 

wtorek, 15 października 2019

021. trening crossowy

koń: *A Trophy Fathers Trophy Son , *Nadish & Comanche
jeździec:  Alex, Nicol & Veronica
inni: 
data: 15 październik 2019r

O 8:30 każdy z Nas stawił się przy boksie swojego rumaka i zaczął przygotowywać do jazdy. Zdecydowaliśmy aby dzień zacząć od crossu żeby rozbudzić Nasze umysły by móc pracować do wieczora. A cross o poranku gdzie nie ma jeszcze upału jest wręcz cudowny!
Tropek ciekawy wszystkiego trochę się wiercił, ale dało się go ogarnąć na tyle szybko, że po chwili poszłam po sprzęt. Oczywiście wybrałam dla Karego czerwony komplet, czyli mój ulubiony i chwilę potem z gotowym karuskiem wyszłam przed stajnię.
Kiedy dziewczyny były już gotowe i wyszły również przed stajnię ustaliłyśmy szybko kolejność kto za kim jedzie i ruszyłyśmy w stronę lasu, za którym znajdowały się tory crossowe.
Trofcio szedł żwawo, podobnie jak pozostałe konie  nasłuchiwał odgłosów lasu. Ruszyliśmy kłusikiem, kiedy ścieżka stała się pewniejsza.

Dotarliśmy na tor do przejazdu easy, dlatego Nicol i Vera zaczęły szykować się do przejazdy rozgrzewając swoje rumaki a ja i Tropek trochę się rozciągaliśmy w kłusie aby karusek się nie zanudził.
- To pierwszy Nadish i później Comanche.
Dziewczyny kiwnęły głowami i po chwili arabek był już w galopie. Ja postanowiłam przejechać na koniec toru aby potem móc zacząć przejazd.
Nadish szedł równym galopem, ale dobrze wiedział jak rozłożyć siły. Fajnie dogadywał się z Nicol. Przeszkody przeskakiwał dobrze i miał stabilne lądowanie. Gnał pewnie przed siebie i odważnie przeskakiwał kolejne przeszkody. Rów z wodą też poszedł mu bez większego problemu. Nicol i Nadish zrobili  udany przejazd i dziewczyna zaczęła go głaskać a Vera w tym czasie ruszyła galopem. Byłam ciekawa ich przejazdu bo łaciaty długi okres czasu był wycofany ze startów i treningów. Na pewno będzie trzeba poćwiczyć u Niego wytrzymałość.
Veronica prowadziła go spokojnym i równym galopem a ogier słuchał jej i nie wyrywał się bardziej do przodu.
Pierwszą przeszkodę skoczył jakoś koślawie ale na drugiej oboje wzięli poprawkę i przeskoczyli dosyć dobrze.
Pod koniec toru było widać zmęczenie u ogiera, ale mimo, że miał słabsze wybicia na ostatnich przeszkodach to dzielnie biegł do końca i podkręcał tempo tyle ile mógł.
- Trochę więcej pracy i wróci do swojej formy. Nie jest źle jak po takiej przerwie.- Veronica była z Niego zadowolona a ja potwierdziłam jej słowa.

Przyszła kolej na mnie i na Tropka, więc długo nie czekałam i zagalopowaliśmy. Kary ruszył jak opętany, wiedziałam, że tym tempem da radę przejechać cały tor no, ale bez przesady aby gnał jak jakiś wyścigowiec.
Zebrałam mu bardziej wodze i unormowałam tempo jego galopu. W końcu szedł lepiej i zaczął reagować na polecenia.
Skoki nie sprawiały mu większych problemów i każdy skok oddawał dość porządnie i dokładnie.
Na dłuższej prostej przed rowem popuściłam mu wodze a karusek fajnie przyśpieszył. Udało Nam się skończyć przejazd w dobrym czasie i po chwili chwalenia koni ruszyłyśmy kłusem w stronę stajni.
Konie zostały szybko rozsiodłane i wymiziane na koniec a potem każda z Nas poleciała do swoich dalszych treningów. 

piątek, 16 sierpnia 2019

020. trening wyścigowy

koń: Alfabia I'm From The Sun
jeździec: Harry
inni: Alex
data: 16 sierpnia 2019 r

Słońce nad stadniną dopiero wschodziło więc dało się jakoś normalnie funkcjonować zanim zaczną się upały. Konie były już po karmieniu i cześć z nich, która miała wolne dni od treningów była już na padokach a te, które czekały na trening stały w boksach.
W dzisiejszym dniu treningi zaczynała Nasza młoda arabka wyścigowa od przebiegnięcia toru na wyrobienie co raz to lepszej wytrzymałości i rozbudowy mięśni.
Harry, który głównie trenował Nasze wyścigowce zaspał po raz pierwszy od dłuższego czasu, dlatego postanowiłam, że przygotuje mu kasztankę aby wyrobić się z grafikiem zaplanowanym na dzisiejszy dzień.
Sun stała z wychyloną głową i jak tylko usłyszała ruch nastawiła uszy i zarżała przyjaźnie. Pogłaskałam ją przez moment i zabrałam się za czyszczenie. Póki co klaczka stała grzecznie i czasami zaczepiała chrapami  upominając się o głaskanie.
Przygotowanie poszło całkiem zwinnie, więc kiedy Sun była gotowa na jazdę wyprowadziłam ją ze stajni. Klacz wiedząc co zaraz będzie trenowana od razu stała się bardziej energiczna. Idąc koło mnie kłusowała co chwile i rżała.
Przed torem czekał już dalej zaspany Hazz dlatego nawet się nie odzywałam do Niego bo i tak by mało zrozumiał.
Przytrzymałam mu Naszego rudego nerwusa aby mógł ją jakoś dosiąść i odsunęłam się na trybuny. Z początku Sun próbowała jak zawsze do tej pory walczyć z Harrym i przejąć nad Nim władze ale chłopak nie dał za wygraną i sprowadził klacz na ziemie. W jej zachowaniu było widać drobną różnice wyćwiczoną przez pracę ponieważ co raz krócej trwały jej próby przejęcia dominacji.
Zaczęli od koła stępu, gdzie klacz wyrywała się mocno do kłusa jak opętana ale co raz lepiej reagowała na polecenia i łapała fajny kontakt z jeźdźcem.
Następnie były okrążenia kłusem, gdzie Hazz dał jej trochę więcej luzu, pobawił się trochę na woltach aby rozciągnąć ją przed właściwym biegiem. W końcu przyszedł czas na galop, oczywiście roboczy. Klacz wyrywała się do przodu ale Harry miał obmyślony w głowie plan działania na dziś bardzo dokładnie.
Klacz walczyła aby móc przyśpieszyć ale podporządkowała się i łapiąc fajny kontakt utrzymała narzucone jej tempo.  Przejechali takim tempem kilka okrążeń, zwolnili na chwilę do kłusa i po chwili znowu galopem roboczym przemierzyli kolejne kilka okrążeń.
- Dobrze, teraz może przebiec 1400 i zobaczymy jak jej pójdzie kiedy po jakimś czasie puszczę ją swobodnie.
Kiwnęłam głową na słowa chłopaka a Matt, który pomagał Nam z bramkami ustawił je w odpowiednim miejscu i pomógł Hazzie wjechać do środka.
Tu jak zawsze Sun nie lubiąca stać zbyt długo przed startem zaczęła się lekko miotać gdy nagle Matt otworzył bramki. Klacz nie zaspała i z impetem ruszyła do przodu. Harry trzymał ją przez jakiś czas nie pozwalając jej biec całą jej siłą i dopiero na pierwszym łuku popuścił a klacz wypruła spod Niego jak rakieta. Złapała fajny rytm biegu i mknęła do przodu z obszerną pracą nóg. Patrząc na Nią jak biegnie uśmiech sam wkradał się człowiekowi na usta. 
Na ostatniej prostej wydawało się, że klacz trochę odpuściła ale za chwilę znów się pobudziła i ciągnęła mocno do przodu. Przebiegła linię mety w dość fajnym czasie jak na początek pracy i Harry zaczął dawać sygnały do zwolnienia. Jak to u Sun było w zwyczaju nie miała ochoty zwolnić i przebiegła jeszcze dość spory kawałek toru zanim zwolniła do kłusa a potem do stępa. Hazz popuścił jej trochę wodze tak aby mieć nad nią dalej kontrolę, której klaczka ciągle wymagała i pogłaskał ją po szyjce.
- Ogólnie pokładam w Niej dobre nadzieje. Póki co treningi i będzie dobrze a nawet bardzo dobrze.
- Zgadzam się.
Kiedy weszliśmy do boksu i rozsiodłaliśmy klaczkę i wytarliśmy pot z szyi i spod siodła każdy poszedł do dalszej pracy.

piątek, 2 sierpnia 2019

019. trening ujeżdżeniowy

koń: Mascarpone
jeździec: Matt
inni: Alex

Kończyłam zapisywać konie na zawody, kiedy w drzwiach biura pokazał się Matt.
- Hej, hej. Idę z Mascem na trening, chcesz może mi pomóc? Albo chociaż usiąść i popatrzeć?
-  Mhm, idę- mruknęłam i upewniłam się, że dobrze zapisałam wszystkie konie.
Po chwili byliśmy już przy boksie gniadego, Matt poszedł po cały jego sprzęt a ja wyprowadziłam go przed boks i zaczęłam powoli czyścić. Ogier stał spokojnie i zerkał czasami na mnie albo na inne konie. Przyjemnością było robienie czegokolwiek koło tego konia, ponieważ na każdym kroku pracy z nim było widać postępy, aby koń nie był tak agresywny. Pogłaskałam go a kiedy Matt wrócił ze sprzętem ja zaczęłam czyścić kopyta.
Chłopak wybrał dla niego żółty komplet i po 15 minutach byli gotowi do jazdy.
- Idę na halę, tylko błagam włącz tam klimę, bo chyba zejdę dzisiaj.
Zaśmiałam się na słowa chłopaka i zanim dołączyłam do nich na hali, uruchomiłam urządzenie. Kiedy tam weszłam stępowali już sobie i zaczynali się rozgrzewać.Ogier był rozluźniony ale żwawo szedł do przodu. Póki co wyglądał na spokojnego i z zamiarami na dobry i udany trening. Oby było tak do końca.
Po kilkunastu minutach rozgrzewki w stępie przeszli do rytmicznego anglezowanego kłusika. Masco machnął sobie parę razy głową a potem szedł jak zaczarowany. Było widać chęć na pracę u ogiera jak i u Matt'a.
Po dokładnej rozgrzewce, w której nie zabrakło niczego Matt postanowił przejechać krótki program.
Ustawił się tak jakby wjeżdżał na czworobok i zaczął od kłusa roboczego. Masc poruszał się rytmicznie i mając świetną równowagę po kole w prawą stronę. Przeszli płynnie do kłusa pośredniego, ogier delikatnie się wydłużył a potem bez problemowo zmienił kierunek. Ponowne przejście do roboczego a następnie zatrzymanie. Masc ładnie i grzecznie ustał utrzymując kontakt a następnie ruszył stępem pośrednim. Ogier kroczył energicznie a na znak chłopaka przeszedł płynnie do kłusa roboczego a następnie do galopu również roboczego z prawej nogi. Tutaj również przejście było płynne i nie sprawiło Mascowi żadnych problemów z równowagą.
- Idzie mu co raz lepiej!
- Zgodzę się z Tobą, Matt. Ale to bardzo, bardzo dobrze. O to chodzi!
Pogalopowali jeszcze przez jakiś czas, porobili na koniec wolty a potem zwolnili do galopu pośredniego, następnie do roboczego i wykonali zatrzymanie. Ogier stanął poprawnie za co został nagrodzony przez chłopaka.
Matt popuścił mu wodze tak aby być tylko na lekkim kontakcie i pochodzili stępem kilkanaście kółek. Kiedy skończyli pogłaskał jeszcze raz ogierka w nagrodę. Otworzyłam im halę aby mogli wyjechać i zamknęłam za nimi. Matt skierował ogiera w stronę boksu a ja poszłam szykować kolejne konie na treningi.

środa, 27 lipca 2016

018. trening skokowy

koń: kl. Jameela
jeździec: Justin
inni: Alex

Kiedy sprowadziłem część koni z pastwiska i upewniłem się, że wszystko u nich gra, ruszyłem w stronę boksu Eli. Klaczka stała sobie grzecznie w boksie i wyglądała zaciekawiona jakimś ruchem na korytarzu. Ostatnio mieliśmy dużo pracy w stajni aby konie nie wypadły z treningu i były jeszcze bardziej przygotowywane do zawodów.
Pogłaskałem ją po pyszczku a potem wyprowadziłem z boksu i przypiąłem aby w spokoju ją wyczyścić. Wziąłem szczotki i zająłem się dokładnym czesaniem sierści mojej gniadej.
- Hejo, pomóc Ci w czymś?-uśmiechnąłem się słysząc głos Alex.
- Mhm, możesz mi sprzęt przynieść.
- Robi się-odpowiedziała dziewczyna i poszła do siodlarni a ja skończyłem czyścić klaczkę i wziąłem się za kopyta. Kiedy kończyłem, blondynka pojawiła się z całym czarnym sprzętem i tylko fioletowym czaprakiem i ochraniaczami w tym samym kolorze.
- Dziękuję-powiedziałem i zacząłem zakładać ochraniacze a dziewczyna wzięła się za ogłowie. Potem jeszcze poszło siodło i Jam była gotowa do jazdy. Ściągnąłem kantar z jej szyi, złapałem za wodze i ruszyłem korytarzem w stronę hali. Alex poszła za nami, oczywiście ciekawa jak pójdą nam skoki.
Na miejscu  opuściłem sobie strzemiona, podciągnąłem jeszcze popręg i wsiadłem na klacz. Po chwili ruszyliśmy stępem. Tradycyjnie na początku był zwykły stęp na luźnych wodzach, ale po kilku takich kółkach zacząłem kręcić wolty, serpentyny i dość częste zmiany kierunku aby klacz się nie znudziła. Dorzuciłem jeszcze cofanie i zwroty na zadzie. Klaczka radziła sobie całkiem nieźle i była skupiona na pracy. Nie musiałem działać za dużo wodzami, ponieważ fajnie reagowała na sygnały łydek. Pogłaskałem ją po szyi i rozciągnąłem ją jeszcze w stępie a po kilkunastu minutach ruszyłem kłusem. Jam zarzuciła lekko głową a potem miękko kłusowała przed siebie. Zależało mi aby ją jak najlepiej rozciągnąć i przygotować do skoków, dlatego postawiłem znowu na różne wolty czy slalomy. Szła grzecznie i wykonywała wszystko co chciałem, ale w sumie nie pamiętam żeby kiedyś klaczka stroiła jakieś fochy.
W kłusie rozgrzewka przeszła po mojej myśli, i teraz był czas na drągi. Było ich 6, dlatego zakręciłem w prawo i nakierowałem na nie gniadą. Trzymała stałe tempo i przez drągi przejechała bez problemu. Wysoko podnosiła kopytka i utrzymywała rytm i równowagę. Pochwaliłem ją i przejechałem przez drągi jeszcze kilka razy-wszystkie przejazdy wyszły jej tak samo dobrze.
W końcu przyszedł czas na galop. Wystarczył mocniejszy sygnał łydką i klacz płynnie przeszła do galopu. Galopowaliśmy po kole w lewo a potem wjechaliśmy na przekątną. Przejechaliśmy galopem wyciągniętym a potem nakierowałem klacz na kolejne drągi, tym razem było ich 5. Klacz poradziła sobie w galopie tak samo jak w kłusie a na koniec miała do pokonania małego krzyżaka. Skoczyła fajnie, dlatego ją pogłaskałem i zwolniłem jeszcze na chwilę do kłusa i na koniec rozgrzewki wykonaliśmy ustępowanie od łydki na dwie strony. Klaczka fajnie krzyżowała przody i tyły, za co oczywiście została nagrodzona.
Przeszkody miałem już ustawione, dlatego po chwili odpoczynku w stępie, zebrałem bardziej wodze i zabrałem się z klaczką do konkretniejszej pracy. W galopie zrobiliśmy jeszcze jedno koło, gdzie wykonaliśmy lotne a potem już nakierowałem klacz na pierwszą przeszkodę. Trasa nie przekraczała 120 cm. Jam utrzymywała stałe, dobre tempo galopu. Pierwsza przeszkoda poszła nam dobrze, klacz fajnie podkurczała nóżki i ładnie wyciągała szyję. Przykładała się do każdego skoku, za to kochałem tego konia. Kolejną przeszkodą, jaką był okser Jam przeskoczyła z dobrą techniką i fajnie, miękko wylądowała za. Utrzymywała fajny zapas nad przeszkodami i skakała odważnie. Przed nami był zakręt a zaraz za nim szereg (okser, stacjonata i triplebarre). Przy zakręcie klacz poprzedziła mnie w decyzji i sama lekko zwolniła, aby się wyrobić przed pierwszą przeszkodą z szeregu. Chwilę potem wybiła się mocno nad pierwszą, na czysto, dwa foule i skok nad następną przeszkodą. Tą również pokonała bardzo fajnie i został jeszcze triplebarre. Przed nim wybiła się jeszcze mocniej niż przy poprzednich, ale dzięki temu przeskoczyła go bardzo ładnie. Pogłaskałem ją szybko po szyi i kontynuowaliśmy przejazd. Klacz bardzo dobrze współpracowała ze mną i odpowiadała na moje sygnały. Były momenty, gdzie jazdę czy skok przejmowała, ale wiedziałem, że klacz raczej się nie pomyli. Resztę przeszkód było na czysto i nie sprawiały gniadej większych problemów. Dopiero przy ostatniej klacz za późno podciągnęła nogi i uderzyła w drąga ale został on na swoim miejscu. Po lądowaniu Jameela strzeliła sobie niegroźnego baranka i pogalopowała zadowolona dalej. Dałem jej chwilę stępa a potem na koniec poskakaliśmy jeszcze jakieś pojedyncze przeszkody. Nie było zrzutki, a że klacz była już dość mocno spocona, stwierdziłem, że można kończyć jazdę. Byłem zadowolony z klaczki i z jej pracy, dlatego w stępie głaskałem ją cały czas po szyi czy zadzie. Po rozstępowaniu zsiadłem z niej i razem z Alex zaprowadziliśmy gniadą do stajni. Tam została rozsiodłana, dostała jeszcze smakołyka w nagrodę i Alex poszła odnieść sprzęt a ja zamknąłem Jameelę w boksie.