koń: kl. Jameela
jeździec: Justin
inni: Alex
Kiedy sprowadziłem część koni z pastwiska i upewniłem się, że wszystko u nich gra, ruszyłem w stronę boksu Eli. Klaczka stała sobie grzecznie w boksie i wyglądała zaciekawiona jakimś ruchem na korytarzu. Ostatnio mieliśmy dużo pracy w stajni aby konie nie wypadły z treningu i były jeszcze bardziej przygotowywane do zawodów.
Pogłaskałem ją po pyszczku a potem wyprowadziłem z boksu i przypiąłem aby w spokoju ją wyczyścić. Wziąłem szczotki i zająłem się dokładnym czesaniem sierści mojej gniadej.
- Hejo, pomóc Ci w czymś?-uśmiechnąłem się słysząc głos Alex.
- Mhm, możesz mi sprzęt przynieść.
- Robi się-odpowiedziała dziewczyna i poszła do siodlarni a ja skończyłem czyścić klaczkę i wziąłem się za kopyta. Kiedy kończyłem, blondynka pojawiła się z całym czarnym sprzętem i tylko fioletowym czaprakiem i ochraniaczami w tym samym kolorze.
- Dziękuję-powiedziałem i zacząłem zakładać ochraniacze a dziewczyna wzięła się za ogłowie. Potem jeszcze poszło siodło i Jam była gotowa do jazdy. Ściągnąłem kantar z jej szyi, złapałem za wodze i ruszyłem korytarzem w stronę hali. Alex poszła za nami, oczywiście ciekawa jak pójdą nam skoki.
Na miejscu opuściłem sobie strzemiona, podciągnąłem jeszcze popręg i wsiadłem na klacz. Po chwili ruszyliśmy stępem. Tradycyjnie na początku był zwykły stęp na luźnych wodzach, ale po kilku takich kółkach zacząłem kręcić wolty, serpentyny i dość częste zmiany kierunku aby klacz się nie znudziła. Dorzuciłem jeszcze cofanie i zwroty na zadzie. Klaczka radziła sobie całkiem nieźle i była skupiona na pracy. Nie musiałem działać za dużo wodzami, ponieważ fajnie reagowała na sygnały łydek. Pogłaskałem ją po szyi i rozciągnąłem ją jeszcze w stępie a po kilkunastu minutach ruszyłem kłusem. Jam zarzuciła lekko głową a potem miękko kłusowała przed siebie. Zależało mi aby ją jak najlepiej rozciągnąć i przygotować do skoków, dlatego postawiłem znowu na różne wolty czy slalomy. Szła grzecznie i wykonywała wszystko co chciałem, ale w sumie nie pamiętam żeby kiedyś klaczka stroiła jakieś fochy.
W kłusie rozgrzewka przeszła po mojej myśli, i teraz był czas na drągi. Było ich 6, dlatego zakręciłem w prawo i nakierowałem na nie gniadą. Trzymała stałe tempo i przez drągi przejechała bez problemu. Wysoko podnosiła kopytka i utrzymywała rytm i równowagę. Pochwaliłem ją i przejechałem przez drągi jeszcze kilka razy-wszystkie przejazdy wyszły jej tak samo dobrze.
W końcu przyszedł czas na galop. Wystarczył mocniejszy sygnał łydką i klacz płynnie przeszła do galopu. Galopowaliśmy po kole w lewo a potem wjechaliśmy na przekątną. Przejechaliśmy galopem wyciągniętym a potem nakierowałem klacz na kolejne drągi, tym razem było ich 5. Klacz poradziła sobie w galopie tak samo jak w kłusie a na koniec miała do pokonania małego krzyżaka. Skoczyła fajnie, dlatego ją pogłaskałem i zwolniłem jeszcze na chwilę do kłusa i na koniec rozgrzewki wykonaliśmy ustępowanie od łydki na dwie strony. Klaczka fajnie krzyżowała przody i tyły, za co oczywiście została nagrodzona.
Przeszkody miałem już ustawione, dlatego po chwili odpoczynku w stępie, zebrałem bardziej wodze i zabrałem się z klaczką do konkretniejszej pracy. W galopie zrobiliśmy jeszcze jedno koło, gdzie wykonaliśmy lotne a potem już nakierowałem klacz na pierwszą przeszkodę. Trasa nie przekraczała 120 cm. Jam utrzymywała stałe, dobre tempo galopu. Pierwsza przeszkoda poszła nam dobrze, klacz fajnie podkurczała nóżki i ładnie wyciągała szyję. Przykładała się do każdego skoku, za to kochałem tego konia. Kolejną przeszkodą, jaką był okser Jam przeskoczyła z dobrą techniką i fajnie, miękko wylądowała za. Utrzymywała fajny zapas nad przeszkodami i skakała odważnie. Przed nami był zakręt a zaraz za nim szereg (okser, stacjonata i triplebarre). Przy zakręcie klacz poprzedziła mnie w decyzji i sama lekko zwolniła, aby się wyrobić przed pierwszą przeszkodą z szeregu. Chwilę potem wybiła się mocno nad pierwszą, na czysto, dwa foule i skok nad następną przeszkodą. Tą również pokonała bardzo fajnie i został jeszcze triplebarre. Przed nim wybiła się jeszcze mocniej niż przy poprzednich, ale dzięki temu przeskoczyła go bardzo ładnie. Pogłaskałem ją szybko po szyi i kontynuowaliśmy przejazd. Klacz bardzo dobrze współpracowała ze mną i odpowiadała na moje sygnały. Były momenty, gdzie jazdę czy skok przejmowała, ale wiedziałem, że klacz raczej się nie pomyli. Resztę przeszkód było na czysto i nie sprawiały gniadej większych problemów. Dopiero przy ostatniej klacz za późno podciągnęła nogi i uderzyła w drąga ale został on na swoim miejscu. Po lądowaniu Jameela strzeliła sobie niegroźnego baranka i pogalopowała zadowolona dalej. Dałem jej chwilę stępa a potem na koniec poskakaliśmy jeszcze jakieś pojedyncze przeszkody. Nie było zrzutki, a że klacz była już dość mocno spocona, stwierdziłem, że można kończyć jazdę. Byłem zadowolony z klaczki i z jej pracy, dlatego w stępie głaskałem ją cały czas po szyi czy zadzie. Po rozstępowaniu zsiadłem z niej i razem z Alex zaprowadziliśmy gniadą do stajni. Tam została rozsiodłana, dostała jeszcze smakołyka w nagrodę i Alex poszła odnieść sprzęt a ja zamknąłem Jameelę w boksie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz