poniedziałek, 18 lipca 2016

017. trening crossowy + teren

koń: Nadish, *Avenger + *Resurrected Stone & A Trophy Fathers Trophy Son
jeździec: Emma, Ivan + Alex & David
inni:

Po treningu skokowym z obozowiczami miałam mieć pół godzinny odpoczynek, ale niestety skrócił się on do 15 minut, ponieważ David jak tylko rozsiodłał i odstawił Cali przyszedł aby dowiedzieć się jakiego konia ma wziąć w teren.
- Jeździsz dobrze, więc wydaje mi się, że bez problemu mogę Ci dać jeden z moich skarbów. Weźmiesz Synka.
- Dobrze-powiedział zadowolony a potem musiałam zaprowadzić go do boksu karuska. Chłopak był nim oczarowany dlatego zostawiłam ich samych i stwierdziłam, że zajmę się przygotowaniem Stonka. Taki krótki teren dobrze mu zrobi, dawno w nim nie był a ciągłe jazdy na placu skokowym pewnie się już mu nudzą. Przygotowanie do jazdy trochę mi zajęło, ponieważ rudzielec wytarzał się w czymś co znalazł na pastwisku ale mimo to wyrobiłam się przed czasem. Dzieci, które w tym roku przyjechały na obóz były bardzo punktualne i o równej 18.00 wszystkie już były.
- Ok, to ja jadę pierwsza bo wy nie znacie drogi, potem ustawcie się jak chcecie bo te konie w tym składzie akurat się dobrze dogadują, jedynie to chciałabym żeby David zamykał zastęp.
Po moich słowach każdy dosiadł swojego rumaka i ruszyliśmy brzegiem ulicy. Konie szły na razie grzecznie a Stonek szedł z wysoko podniesioną głową i oglądał wszystko co mijaliśmy. Po kilku minutach przejechaliśmy drogę i wjechaliśmy do lasu. W lesie było zdecydowanie chłodniej przez co lepiej się wszystkim jechało. Konie grzecznie i żwawo szły, żaden nie wyczyniał dziwnych rzeczy.
Kiedy ścieżka zrobiła się trochę szersza a dzieciaki wykazały chęci na szybszy chód, cały zastęp ruszył kłusem. Stone machnął radośnie łbem i zasuwał dość szybko do przodu. Trochę go opanowałam i relaksująco anglezowałam.
- Macie tu bardzo fajne tereny.-usłyszałam z samego końca głos Davida na co się uśmiechnęłam do siebie, bo przecież on i tak by tego nie zobaczył.
- A dzięki, dzięki. Jutro rano przed treningami mamy zamiar zabrać Was nad morze. Tam to dopiero cudownie się jeździ.
- No to będzie mega-powiedział tym razem Ivan.
Pogadaliśmy sobie jeszcze jakiś czas, a kiedy wyjechaliśmy na łąkę, która już bez pośrednio prowadziła na tor crossowy, zezwoliłam na galop. Dzieciaki od razu ruszyły dzikim galopem ścigając się między sobą i śmiejąc przy tym. Ruszyłam jakiś czas za nimi i dałam kasztankowi szansę na wybieganie się. Chłopina bardzo się z tego ucieszył i gnał przed siebie tak szybko jak tylko mógł.
W końcu jednak trzeba było zatrzymać konie ponieważ dojechaliśmy do pierwszego toru easy, czyli dla Nadisha i Emmy.
- Ok, to rozgrzej go jeszcze przez chwilę a my w tym czasie pojedziemy na koniec toru, tam poczekamy żeby od razu pojechać na medium.
- Dobra.
Emma zajęła się dokładniejszym rozgrzaniem arabka a nasza trójka pokłusowała sobie spokojnie na koniec toru. Ustawiłam się tak, żebym dobrze widziała ich przejazd i chociaż nie był widoczny jeden element to i tak było to najlepsze miejsce. Odczekaliśmy jeszcze około 10 minut a Emma w końcu rozpoczęła przejazd. Było widać, że na razie wstrzymuje arabka żeby nie pędził od razu na całego. Zbliżyli się do pierwszej przeszkody i pokonali ją bardzo fajnie. W tym czasie Ivan rozgrzewał Avenger'a żeby potem od razu móc przejechać tor a David ćwiczył z Trofciem jakieś pojedyncze figury ujeżdżeniowe. Emma pokonała następną przeszkodę i zbliżała się do rowu z wodą. Przed wjechaniem do niego było widać jakieś zawahanie u niej jak i u arabka, ale mimo to w miarę szybko udało im się z rowu wyskoczyć i pogalopować dalej. Przez moment nie widziałam ich poczynań ponieważ byli przed wzniesieniem, którego podjazdu właśnie nie było widać, ale za to widziałam jak ładnie z niego zjeżdżają. Przed nimi była teraz ostatnia prosta, gdzie znajdowała się tylko jedna przeszkoda. Dopiero teraz Emma popuściła siwemu wodze i od razu było widać jak arab przyśpiesza. Galopował przed siebie z postawionymi uszami i wykonywał bardzo ładne skoki. Po chwili byli już obok Nas i Emma dała mu luźne wodze w stępie.
- Było dobrze, tylko zauważyłam, że bardzo Ci ręce latają, spróbuj je jakoś ustabilizować ale też nie tak żeby były całkowicie sztywne.
Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko głaskając również arabka i po kilku minutach, ponownie kłusikiem przejechaliśmy kawałek dalej na tor dla Avenger'a.
- Ok, Ivan, jeździsz dobrze, ale masz pod sobą konia, który uwielbia cross. Wyrwie Ci bardzo mocno do przodu, nie zdziw się jak wybije się za wcześnie bo on ma długą fazę lotu i dalekie lądowanie. W wodzie go pilnuj żeby nie pominął przeszkody. A tak to koń ideał.
Chłopak się tylko zaśmiał i kiwnął głową a potem ustawił na starcie. Kiedy dał ogierowi sygnał do galopu, ten od razu wyrwał do przodu z całych sił. Utrzymywał stałe tempo a przeszkody przeskakiwał jak to on, bez problemu. Ivan chyba był z tego zadowolony i dobrze dogadywał się z ogierem. Przejechali ostry zakręt, potem wjazd pod pagórek i zeskok do wody. W wodzie mieli jedną przeszkodę, którą przeskoczyli chyba na farcie bo Avi zobaczył ją w ostatnim momencie. W sumie typowe. No ale zadowoleni z siebie pędzili na dalsze przeszkody. Avenger na prawdę był w dobrej formie co było po nim dobrze widać. Tor ukończyli kilka minut później a ja zaczęłam żałować, że nie mierzyłam im czasu bo na pewno był dobry.
- Ok, to wracamy do stadniny, tylko pokażę Wam jeszcze inną drogę.
Kiwnęli głowami, dlatego skierowałam się dłuższą drogą powrotną, która prowadziła po brzegu plaży. Konie, które miały przed chwilą trening były już trochę zmęczone, ale dzielnie szły dalej. Trofcio chyba polubił David'a i próbował łapać chrapami jego spodnie co wyglądało dość śmiesznie. Stonek dalej był cały w skowronkach i oglądał sobie otoczenie.
W drodze powrotnej było jeszcze trochę kłusowania i galopowania, dzieciakom podobał się galop po plaży i już nie mogły się doczekać jutrzejszego terenu, który miał się odbyć nad samym morzem. Kiedy dotarliśmy do VS, każdy pogłaskał swojego rumaka i poszedł zająć się rozsiodłaniem. Po chwili wymyłam wędzidło i odniosłam wszystko do siodlarni a potem dałam jeszcze kasztankowi cukierka. Pogłaskałam go chwilę po pyszczku a potem przeszłam się po pozostałych koniach aby upewnić się czy na pewno wszystko jest dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz