niedziela, 17 lipca 2016

015. trening ujeżdżeniowy

koń:  A Trophy Fathers Trophy Son
jeździec: Alex
inni:

Pogoda była idealna do jakichkolwiek prac, wiatr, który był obecny od rana powodował miły chłód dzięki któremu dało się normalnie funkcjonować. Miałam ochotę popracować z jakimś rumakiem, ale nie umiałam się zdecydować na jednego. W sumie jak zawsze. Ruszyłam między pastwiskami w stronę stajni i wtedy usłyszałam znajome prychanie z jednego z pastwisk. Synek. Spojrzałam w jego stronę z uśmiechem i już wiedziałam na kim sobie dzisiaj pojeżdżę.
Przygotowanie do jazdy zajęło mało czasu, dlatego po chwili szłam z nim już w stronę jednej z ujeżdżalni. Na miejscu opuściłam strzemiona, dociągnęłam popręg i wsiadłam na karuska. Z początku na luźnych wodzach ale ciągle na kontakcie zaczęliśmy stępować w prawą stronę. Trophy szedł żwawo do przodu i czasami zerkał w stronę innych koni, które stały na pobliskim parkingu. Po kilku kółkach zebrałam mu bardziej wodze i zaczęłam go ustawiać, fajnie podstawił zad i wygiął szyję. Poklepałam go po niej a następnie naprowadziłam na wolty. Z początku były dość duże, ale stopniowo je zmniejszałam. Ogier dobrze pracował całym ciałem i był skupiony na pracy. Po woltach i innych wywijasach w stępie, które miały na celu rozciągnięcie ogierka, przyszedł czas na kłus. Na początku spokojnie prowadziłam go po kole i anglezowałam, czasami zmieniałam kierunek czy tempo kłusowania. Dopiero po dłuższym czasie usiadłam w siodło i na dłuższych ścianach wyciągaliśmy kłusik a na krótszych zbierałam Synka. Cały czas był skupiony i zaangażowany przez co ćwiczenia wychodziły mu całkiem dobrze. Ładnie reagował i odpowiadał na moje sygnały, pochwaliłam go a potem zaczęłam dokładniej ćwiczyć zatrzymanie z kłusu i ruszanie tym chodem. Z tym pierwszym miał trochę problemu ponieważ zanim się zatrzymał to wciskał na siłę parę kroków stępa a to mi się nie podobało. Cierpliwie z nim to powtórzyłam aż w końcu udało się wyeliminować niepotrzebne kroki.
Kiedy to ogarnął pogłaskałam go po szyi i zmieniliśmy kierunek kłusowania przez przekątną. W tym chodzie poćwiczyliśmy jeszcze dużo ciągów, ustępowań, zmian kierunków czy tempa. Dałam mu w końcu chwilę stępa na luźnych wodzach a po chwili zebrałam znowu wodzę i koń był w galopie, do którego przeszedł płynnie. 
Cieszył się bardzo z tego, że może sobie pobiegać i wykorzystał to, ale kiedy tylko bardziej zebrałam wodze, wyrównał tempo. Uszy miał postawione do przodu i wyglądał tak, jakby czekał na jakiś mój sygnał. Kiedy w końcu go dostał wykonał bardzo fajnie galop roboczy. Oczywiście pochwaliłam go a potem poprosiłam o kontrgalop. Dobrze utrzymał rytm i równowagę, dlatego po dwóch kółkach zmieniliśmy kierunek jazdy. W galopie wykonałam z nim jeszcze jakieś wolty i serpentyny, trochę slalomu i zwolniłam do kłusu. Chciałam jeszcze wykonać rzucie z ręki dlatego ustawiłam konia jak mi było wygodnie i zadziałam odpowiednio wodzami. Ładnie wydłużył i skrócił szyję na kole, utrzymując równe kroki i równowagę. Zwolniliśmy do stępa, gdzie dałam mu całkowicie luźne wodze i wygłaskałam po zadzie i szyi.
Po około 10 minutach zsiadłam z niego, popuściłam popręg i podciągnęłam strzemiona a potem ruszyłam w stronę stajni. Po drodze minęłam kilkanaście samochodów, pewnie to te dzieci, które zaczynają u Nas obóz wakacyjny, W stajni rozsiodłam Synka, odwiesiłam cały sprzęt, dałam mu jeszcze cukierka w nagrodę a potem ruszyłam w stronę dzieci i ich rodziców aby wraz z resztą kadry oprowadzić ich po Victory i zapoznać dokładniej z programem obozu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz