koń: *Californication, Cassiopea, Sweet Melody, Ebony
jeździec: Alex, Josh, Nicol, Eddie
inni:
Dzień zbliżał się już ku końcowi, ale mimo to na dworze dalej było dość ciepło. Wszystkie konie znajdowały się obecnie na pastwiskach i duża część odpoczywała po swoich dzisiejszych jazdach. Nawet typowo rekreacyjne rumaki miały dziś dużo pracy.
- Alex, możemy pojechać w jakiś teren? Proszę!
Spojrzałam na mojego brata analizując wszystko i ostatecznie się zgodziłam.
- Jasne, tylko weź kucyka bo Twój Lesiu dzisiaj chodził już.
- Dobrze i spytam jeszcze Nicol i Josh'a czy z nami pojadą.
Kiwnęłam do niego głową i wyszliśmy z domu. Ed poleciał szukać tamtej dwójki a ja ruszyłam na pastwisko aby wybrać rumaka na dzisiejszy relaksujący teren. Kiedy podeszłam do pastwiska klaczy od razu wiedziałam kogo wziąć. Oczywiście Naszą kochaną Californication. Cmoknęłam na nią kilka razy a klacz przykłusowała do ogrodzenia i wyciągnęła pyszczek w celu obwąchania mnie i wyżebrania jakiegoś cukierka. Miałam akurat ostatniego więc jej dałam a potem wzięłam jeden z uwiązów, które wisiały na ogrodzeniu i zapięłam klacz a następnie zaprowadziłam pod boks. Konie były czyszczone regularnie, a że kasztanka nie należała do koni, które lubią się brudzić, wystarczyło, że przetarłam ją kilkanaście razy miękką szczotką. Sprawdziłam i doczyściłam kopyta a potem poszłam po sprzęt. Dzisiaj postawiłam na jasnożółty komplet i oczywiście czarne siodło i ogłowie. Kiedy zaczęłam siodłać klacz, dwie pozostałe dopiero weszły do stajni, dlatego zwolniłam trochę tempa, żeby potem nie czekać zbyt długo na innych.
Gdy obie z klaczką byłyśmy gotowe zerknęłam jak idzie reszcie, Josh siodłał już Cassi a Nicol kończyła czyścić Melody, dlatego złapałam wodzę mojej kasztanki i wyszłyśmy przed stajnię. Tam czekał już Eddie na swoim małym kucyku i uśmiechał się szeroko.Odwzajemniłam jego uśmiech a kiedy reszta do Nas dołączyła wsiadłam na swoją klacz.
- Ja jadę na końcu-powiedziałam od razu i poczekałam aż reszta jakoś się ogarnie. Kiedy było wszystko gotowe ruszyliśmy na tyły stadniny aby od razu wjechać sobie w las. Eddy jechał pierwszy za nim Nicol, Josh i oczywiście ja. Konie szły spokojnie ale chętnie i chyba im się podobał taki luźniejszy teren niż treningi. Kiedy droga po kilkunastu minutach stała się szersza Eddy zarządził kłus. Podobało się młodemu, że jadać pierwszy nadawał wszystkim tempo. Melody ruszyła nawet galopem ale Nicol szybko ją ogarnęła i po chwili wszystkie konie już równo kłusowały i to na luźnych wodzach.Wiał przyjemny wiaterek, dlatego każdemu jechało się jeszcze lepiej. Cali chciała w pewnym momencie wyprzedzić Casi, ale ją od tego powstrzymałam. Bardzo dzielnie sprawował się nasz mały kucyk, który mimo, że miał znacznie krótsze nóżki od reszty koni zasuwał szybko i dawał radę.
Kłusowaliśmy jeszcze jakieś dobre 15 minut, kiedy w końcu ukazała się plaża i morze. Ludzi o tej porze było już znacznie mniej, dlatego pozwoliliśmy sobie na galop. Każdy pojechał już jak chciał, w lewo w prawo czy tak jak ja z moją kasztanką galopem prosto w wodę. Klaczka uwielbiała się taplać, dlatego jej na to pozwoliłam. Ebony też był w wodzie podobnie jak Melody a Casi z Joshem odjechali jakiś kawałek dalej i galopowali sobie we wszystkie strony.
Czas minął wszystkim bardzo przyjemnie, konie cały czas były posłuszne i nic nie odwalały, dlatego nad morzem spędziliśmy trochę więcej czasu niż było zaplanowane. W końcu jednak trzeba było się zbierać, dlatego ustawiliśmy się w zastęp i ruszyliśmy w drogę powrotną. Minęła nam też spokojnie i przyjemnie. Kłusowaliśmy jeszcze a na koniec było trochę galopu. Kiedy wjechaliśmy na teren stajni, wszelkie prace były już skończone a wszyscy siedzieli w cieniu popijając coś i machając nam. Odmachaliśmy im a potem każdy zajął się swoim koniem. Californication była jeszcze trochę mokra, dlatego przetarłam ją suchą ścierką i odstawiłam do boksu. Każdy z rumaków dostał marchewkę za dobre zachowanie i dawkę pieszczot.
Odniosłam sprzęt do siodlarni i sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu a potem poszłam do reszty kadry na drobny odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz