sobota, 18 czerwca 2016

012. trening crossowy

koń: Sweet Melody, Nadish, CassiopeaA Trophy Fathers Trophy Son
jeździec: Nicol, Greg, Josh & Alex
inni:

Greg stwierdził, że bierze Nadish'a na cross, a że nie miałam nic lepszego do roboty zdecydowałam się jechać z nim. Oczywiście moim rumakiem miał być Synek. Po drodze do stajni spotkaliśmy Nicol, która słysząc o crossie poleciała po Melody a dodatkowo Josh również miał w planach cross ze swoją klaczką więc mieliśmy już fajną ekipę na trening.
Szykowanie koni trochę nam zajęło, ale kiedy każdy był gotowy i siedział na swoim rumaku ruszyliśmy powoli w stronę bramy. Utworzył się mini zastęp ze mną i Trovciem na przodzie a za nami Nadish, Cassi i Melody.
Za bramą przejechaliśmy ulicę dość sprawnie i wjechaliśmy bezpośrednio do małego lasku, który najszybszą drogą miał nas zaprowadzić na tory crossowe.
Konie miały ochotę na ruch dlatego utrzymywały żwawe tempo i ochoczo szły do przodu. Po kilku minutach stępa, droga zrobiła się bardziej pewna dlatego każdy po kolei ruszył kłusem. Synek prychnął sobie i tak szybko przebierał nóżkami, że oddaliliśmy się dość mocno od reszty. Greg chyba nie chciał być gorszy bo dał siwemu arabkowi kilka impulsów i szybko znaleźli się obok Nas.
- Korzystając z okazji, potem biorę na skoki Jam, więc może ruszysz któregoś ze swoich?
- W sumie to dobry pomysł. Znając życie wezmę Stonka.
- Do przewidzenia.
Zaśmiałam się cicho na jego przewrócenie oczami a chwilę potem skupiłam się tylko na moich czarnym cudeńku, ponieważ dojechaliśmy na miejsce.
Oczywiście każdy zajął się dogrzaniem swojego konia poprzez jakieś wolty, serpentyny czy zmiany chodu. Cassi, podobnie jak mój Trophy, dodatkowo miała jakieś drobne elementy z dresażu.
Rozgrzewka zajęła łącznie jakieś 20 minut, dlatego kiedy każdy z koni miał chwilę odpoczynku w stępie ustaliliśmy kolejność. Pierwszy miał jechać Josh, potem Nicol i na koniec Greg. Po ich przejedzie mieliśmy udać się na tor do crossu medium, dla mnie i dla Trovcia.
Josh po chwili zebrał bardziej wodze swojej klaczki i płynnie ruszyli ze stępa galopem. Zrobili jedno koło a następnie skierowali się w stronę pierwszej przeszkody. Na tym torze było dość dużo biegania a mniej przeszkód, aby konie mogły bardziej popracować nad rozłożeniem sił.
Cassi galopowała chętnie do przodu chociaż wydawało mi się, że nie jest w pełni skoncentrowana na chłopaku. Klaczka czasami tak miała, ale miałam nadzieję, że po pierwszej przeszkodzie się to zmieni. Stół przeskoczyła jakoś tak koślawie ale pozbierała się i zaczęła być bardziej uważna na sygnały, które dawał jej Josh. Przed nimi była teraz dość długa prosta a klacz się tak rozbudziła, że chłopak musiał ją bardziej przytrzymywać żeby zostały jej siły na resztę toru. Cassi podporządkowała się pod niego i ładnie wyrównała galop. Po kilkunastu minutach zbliżyli się do kolejnej przeszkody, tym razem rów z wodą. Nie było żadnego problemu dla pary, dlatego po chwili galopowali już dalej. Ogólnie cały tor przejechali dobrze, ale widać było, że klacz już pod koniec jest dość mocno spocona.
Nicol w tym czasie zagalopowała już na Melody i pojechały na pierwszą przeszkodę. Młoda klaczka miała ostatnio dobrą kondycję bo Nicol bardzo dużo nad nią pracowała i efekty były naprawdę widoczne. Przeskoczyły ją poprawnie i utrzymując bardzo fajne tempo galopowały dalej. W miejscu gdzie przy poprzednim przejeździe Cassi była już widocznie zmęczona, mała Melody miała siły dalej. Nicol jechała zadowolona z siebie jak i ze swojego rumaka. Długa prosta przeszła równym tempem, rów poszedł im fajnie, znowu dość długa droga bez przeszkód tylko z różnymi zakrętami i mniejszymi zniesieniami. Przeszkody pod koniec toru poszły im dość sprawnie i po chwili ukończyli bieg.
Greg kłusował właśnie na siwym arabku dogrzewając go a kiedy zobaczył, że może już jechać dał sygnał do galopu na co arabek zbuntował się i bryknął.
- Kurde, dawno nie miał tych swoich dni a nagle w środku treningu musi coś odwalić.
Greg westchnął i ponowił sygnał do galopu. Tym razem Nadish zagalopował ale było po nim wyraźnie widać, że coś mu dzisiaj nagle nie pasuje. Dziwne, bo dojazd tutaj przebiegł u araba bez problemów. Przy pierwszej przeszkodzie nie było problemów, ponieważ arabek skoczył w miarę dobrze. Na pustej drodze bez przeszkód zwalniał często chłopakowi albo po prostu przechodził do kłusowania. Greg zebrał mu bardziej wodzę i zaczął bardziej pilnować w łydkach co poprawiło trochę zachowanie zbuntowanego konia. W końcu dogadali się co do tempa i wyrównali galop, ale niestety przed rowem z wodą Nadish niespodziewanie zahamował zaskakując tym wszystkich, najbardziej jednak Greg'a, który nie spodziewając się tego spadł z konia i sam wleciał do rowu. Jednak podniósł się szybko i podniósł z moją stronę rękę sygnalizując, że wszystko ok. Poprawił strzemiona i wodze a potem wsiadł ponownie na siwego araba. Zawrócił i w galopie ponownie nakierował araba na rów z wodą. Tym razem ogier poszedł ładnie i bez żadnych nawet małych buntów. Greg pilnował go bardziej i reszta toru poszła im już dobrze, nie licząc małych baranków czy prób ogiera z zahaczeniem jeźdźca o drzewo.
Poczekałam jeszcze trochę aż każda para bardziej sobie odpocznie i przejechaliśmy kilkaset metrów dalej, na tor medium dla mnie i Synka.
Z początku zakłusowałam i rozgrzałam go jeszcze dokładniej a potem wypchnęłam do galopu i nakierowałam na pierwszą przeszkodę. Nasz tor też był bardziej na bieganie niż skakanie aby poprawić wytrzymałość rumaków. Synek utrzymywał stałe tempo galopu i był bardzo skupiony aby szybko odpowiedzieć na moje sygnały, dzięki temu pierwsza przeszkoda jaką była hydra poszła dobrze. Przed nami był dość długi odcinek galopu i pod koniec galopowało się w wodzie żeby potem wyskoczyć na podwyższenie i zeskoczyć znowu znajdując się w wodzie. Trophy póki co radził sobie dobrze i miał w sobie dużo energii. Do wody wpadł ze szczęściem rozchlapując ją porządnie na boki. Wskoczył i zeskoczył ładnie a potem pokonał przeszkodę w wodzie i pogalopował przed siebie. Reszta toru poszła nam dobrze, była jeszcze jedna przeszkoda i teren z różnymi zakrętami i pagórkami. Synek bardzo lubił podbiegać pod nie a potem z nich zjeżdżać. Kiedy skończyliśmy przejazd wygłaskałam go porządnie po szyi bo zdecydowanie zasłużył i całą ekipą ruszyliśmy w drogę powrotną do stajni.
Na miejscu każdy zajął się rozsiodłaniem swojego rumaka, Synek dostał jeszcze smakołyka i odprowadziłam go do boksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz