koń: Vice Versa & Midnight Jewel
jeździec: Justin & Alex
inni:
Kiedy każdy odpoczął po sprzątaniu stajni i zaczął zbierać się do dalszej pracy, stwierdziłam, że ja też powinnam się ruszyć i wziąć do roboty.
- Jus, chcesz może dołączyć do skoków? Biorę Jewel więc możesz wziąć, którąś ze swoich klaczy?
- Pewnie.- powiedział a chwilę później szliśmy już w stronę pastwisk, gdzie znajdowały się obie klaczki.
Widząc Nas podeszły powoli w stronę ogrodzenia i bez problemu dały złapać. Upał chyba każdemu dawał w kość.
- Weźmiemy je na halę, jest klimatyzacją, więc będzie dla każdego lepiej.
- Zgadzam się.
Przed stajnią przywiązaliśmy je do koniowiązów i poszliśmy do siodlarni po cały ich sprzęt. Dzisiaj jakoś nie widziało mi się zbytnie wybieranie koloru kompletu dlatego wzięłam to co było pierwsze z brzegu, siodło, ogłowie oraz szczotki i wróciłam do niej,
Justin natomiast wybrał sobie kolor granatowy aby pasował do jego ubrania. Czasami zachowuje się jak baba.
Obie klacze stały w miarę grzecznie, chociaż czasami Midni próbowała zaczepić swoją starszą koleżankę.
Konie nie były brudne, dlatego wystarczyło przejechać miękką szczotką oraz doczyścić kopyta i można było już siodłać. Skończyliśmy mniej więcej w tym samym czasie i korytarzem stajni poszliśmy do większej hali.
Tam zamknęłam drzwi oddzielające halę od stajni, żeby w razie czego nie kusić koni i wsiadłam na klacz. Midni oczywiście była pełna energii, podobnie jak Vice.
Obie klacze były teraz w regularnym treningu, dlatego ważne było aby utrzymać ich kondycję. Podobnie jak u Stonka.
Rozgrzewkę każdy zaczął przeprowadzać indywidualnie. Justin jeździł stępem po kole i od czasu do czasu zatrzymywał klacz lub robił ustępowanie od łydki a ja robiłam w tym samym chodzie wolty i różne inne rzeczy aby rozciągnąć klacz.
Mimo początku jazdy obie były już skupione i nie zwracały na siebie uwagi. Po ok. 15 minutach stępa, zebrałam wodze bardziej na kontakt i przyłożyłam łydkę a Midni zakłusowała. Jest u niej duża poprawa niż na początku pracy. Nie wyrywa się do galopu i dobrze umie rozłożyć swoją energię, przez co na początku treningu nie ma już potrzeby do lonżowania jej.
Na początku zwykły kłusik po kole, potem jakieś wolty, serpentyny oraz ustępowanie w kłusie. Wykorzystałam również jej talent do drobnego dresażu i przejechałam wyciągniętym a potem zebranym. Zrobiła to ładnie, dlatego została pochwalona i zmieniłyśmy kierunek.
Justin i Versa również byli w tym chodzie i ćwiczyli zmiany tempa oraz kierunku. Oczywiście od czasu do czasu robili też jakieś ćwiczenia na rozciąganie i co chwilę głaskał klacz w nagrodę.
Kiedy stwierdziłam, że w kłusie klaczka jest wystarczająco rozgrzana, najechałyśmy na jednego niskiego krzyżaka. Skoczyła ładnie, dlatego ponowiłam najazd z drugiej strony. Po skoku utrzymałam ją w galopie i najechałam na koło. Były wydłużenia i skracanie wykroku, galop po przekątnej z kilkoma lotnymi, oczywiście wolty i inne ćwiczenia na rozciąganie. Na koniec oddałyśmy pojedynczy skok i dałam jej już odpocząć w stępie.
Justin również kończył pracę w galopie, dlatego po chwili oba konie miały chwilową przerwę.
- Pojadę pierwsza.
- Ok.
Kiedy Jus zjechał ze swoją klaczką lekko na bok, żeby dać nam więcej miejsca, zebrałam bardziej wodze i ruszyłyśmy płynnie galopem. Kolejność przeszkód była już ustalona przeze mnie wcześniej, dlatego od razu ruszyłam na pierwszego oksera. Początkowe przeszkody były z klasy N, dlatego Jewel na spokojnie je pokonywała. Trzymała fajne tempo i nie przyśpieszała. Pierwsze trzy przeszkody były przeskoczone na czysto, potem już trochę wyższa stacjonata z klacy C. Klacz podeszła do niej spokojnie ale z odpowiednim impulsem aby poradzić sobie ze skokiem. Następnie był zakręt, który został wyjechany dość fajnie i od razu wybicie nad kolejną przeszkodą. Pochwaliłam ją głosowo i nakierowałam na szereg z dwóch stacjonat, między którymi były dwa foule. Klacz pokonała je dobrze i z fajną techniką dlatego na koniec został nam już tylko murek. Mocno się wybiła, ale trochę za późno podkurczyła przednie kopyto i w efekcie zachaczyła o przeszkodę, burząć jej konstrukcję. Mimo to poklepałam ją po przejazd i tak uważam za udany. Przytrzymałam ją jeszcze w chwilę w galopie a potem podjechałam do murku, zsiadłam i poprawiłam przeszkodę aby Justin mógł na spokojnie przejechać. Wsiadłam na siwą i na luźnych wodzach zjechałam na bok.
Justin w tym czasie zakłusował a potem ruszył galopem i od razu skierował się w stronę pierwszej przeszkody. Vice jak zawsze pełna energii do skoków pokonała pierwszą jak maszyna, zasuwając szybko w stronę drugiej. Skoki oddawała z mocnym wybiciem, stabilnym lądowaniem i bardzo ładnie reagowała na sygnały, które dawał jej chłopak. Byli ze sobą zgrani i to będę powtarzać zawsze, kiedy będę widziała ich pracę. Gniada miała fajną technikę i ładnie podkurczała nóżki, kilka razy skoczyła ze sporym zapasem. Przed nimi był szereg, który poszedł im sprawnie oraz na czysto. Klacz została chwilowo pogłaskana przez chłopaka a potem kierowali się już na ostatnią przeszkodę jaką był murek. Klacz trochę przyśpieszyła, oczywiście za zgodą Justin'a, wybiła się mocno i z wielką gracją pokonała ostatnią przeszkodą. W galopie została wygłaskana przez szeroko uśmiechniętego chłopaka a chwilę potem zwolnili do stępa.
Obie klaczki dostały od Nas kilkanaście minut stępa na luźnych wodzach, a kiedy były rozstępowane wróciliśmy do stajni. Vice i Midni zostały rozsiodłane, nagrodzone marchewką po treningu i odprowadzone na odpoczynek do boksu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz