piątek, 1 stycznia 2016

008.trening skokowy

koń: Vice Versa Resurrected Stone
jeździec: Justin & Alex
inni:

Po wczorajszej wigilii każdy miał lenia i nikomu nie chciało się jeździć. Większość koni miało wolne, ale były też takie, które miały dalszy trening, dlatego musiałam skołować kogoś na skoki. Zerknęłam na rozpiskę naszych skoczków i szybko podjęłam decyzję. Poszłam do salonu i spojrzałam na ekipę rozwaloną przed TV.
- Justin, zbieraj się. Bierzesz Vice i za 20 min widzimy się na placu.
Mruknął coś pod nosem a potem zaczął się sprzeciwiać ale już go nie słuchałam tylko poszłam do mojego rudzielca. 
Stał spokojnie w boksie i patrzył na mnie zaciekawiony.
- Hej mały. Poskaczesz sobie mordko-powiedziałam głaskając go po pyszczku. Po chwili poszłam po jego sprzęt i szczotki. Wyprowadziłam go z boksu i przywiązałam na korytarzu. Przy czyszczeniu stał grzecznie i tylko czasami na mnie zerkał. Kiedy skończyłam go czyścić,  założyłam fioletowy komplet, siodło i ogłowie.
Gdy doszłam z nim na plac Jusa jeszcze nie było. Westchnęłam i wsiadłam na ogiera a potem zaczęliśmy stępować. Rudy szedł na luźnych wodzach, ale trzymał fajne tempo. Zaczęłam z nim kręcić wolty i inne aby go rozciągnąć i dobrze rozgrzać.
- Przepraszam, ale nie mogłem znaleźć mojego ogłowia.- usłyszałam za sobą Jusa, więc tylko kiwnęłam głową.
Vice była jakoś spięta i stawiała drobne, twarde kroki. Justin od razu wziął się za ćwiczenia rozluźniające a ja stwierdziłam,
że sobie zakłusuje. Oczywiście Stone jako wulkan energii musiał ruszyć galopem. Zatrzymałam go i dopiero za drugim razem ruszył poprawnie.
- Dobry koń!-poklepałam go i anglezując jechaliśmy po kole w prawo. Vice Versa w tym czasie rozluźniła sie i zaczęła łapać kontakt z Jusem. Pewnie dłuższa przerwa wybiła ją z rytmu. Zdecydowanie musi wrócić do codziennych jazd. 
Jeździli między przeszkodami albo pracowali na woltach. 
Nakierowałam Stonka na drugą część placu, gdzie były dwie niższe przeszkody i drągi na kłus. Moim celem było przejechanie przez nie i oddanie tych dwóch skoków. 
Drągi przejechał ładnie zachowując rytm, pochwaliłam go i ponowiłam najazd z drugiej strony. Zmieniłam jeszcze kierunek przez przekątną a potem skierowałam ogiera na jedną z przeszkód. Skoczył bezproblemowo i z łatwością, dlatego pozwoliłam zostać mu już w galopie i w tym chodzie go rozgrzać.
Justin był w tym czasie w kłusie a Versa ładnie podstawiała zad i odpowiadała na sygnały chłopaka. Robili wolty, sempertyny a nawet ustępowanie od łydki. Gniada zaczynała powracać do swojego rytmu i co raz bardziej angażować w pracę. 
Stone wyrównał już tempo galopu dlatego kręciliśmy wolty, gdzie fajnie się wyginał, serpentyny i inne różne rzeczy. Z galopu przeskoczył jeszcze te dwie przeszkody, ale jakoś się do nich zbytnio nie przyłożył.
Vice Versa również była w galopie i ładnym ruchem jechała po kole w lewo. 
Kiedy oba konie były wystarczająco rozgrzane daliśmy im chwilę stępa. W tym czasie przyjrzałam się ustawionym przeszkodom i w głowie ustalałam sobie kolejność.
- Ok, to pojadę pierwsza bo tego pana już nosi.
Justin kiwnął głową i zjechał z gniada na połowę do rozgrzewki a ja kłusem wjechałam na parkur i tam zagalopowałam. Pierwsze przeszkody były niski, ale Stone wybijał się do nich jakby były z klasy CC. Zasuwał swoim tempem, czyli szybko, ale przeskakiwał ładnie i z fajnym zapasem. Przy zakręcie trochę go przytrzymałam żeby nie ściął zakrętu. Mimo jego starań żeby za wszelką cenę go ściąć wyjechaliśmy go ładni, za co został pochwalony. Przed nami rozciągał się szereg na skok-wyskok z 3 stacjonat. Uszy nastawił w tamtą stronę i parł do przodu. Na moje sygnały odpowiadał bardzo dobrze, był skupiony a szczyt jego formy dawał dobre efekty pracy. Pierwsza przeszkoda na czysto, druga też a trzecia z lekkim puknięciem. Mimo to drąg został na miejscu. Następne przeszkody były już wyższe i miały do 130 cm ale to tylko zwiększyło jego zapał. Skoki oddawał z fajną techniką, dobrym wybiciem i stabilnym lądowaniem. Ostatnia prosta i mur, który miał 135 cm. Stone rozpędził się trochę, ale przed samą przeszkodą wystarczająco zwolnił i oddał na prawdę dobry skok. Utrzymałam go w galopie i głaskałam po szyi. Zwolniłam do kłusa i zjeżdżając na bok minęłam się z Jusem i Vice.
Po chwili pokonali już pierwszą przeszkodę. Klacz ładnie wyciągała szyję i podkurczała nóżki. Niższe przeszkody szły im bez żadnych problemów. Byli ze sobą zgrani, dlatego Vice dobrze przewidywała następny sygnał Justina. Klacz dawała z siebie wszystko. Mieli trochę inną kolejność przeszkód, dlatego już był przed nimi szereg przeszkód. Gniada się sprężyła i te trzy skoki wykonała nawet lepiej niż mój rudzielec. Ostry zakręt wyjechany bardzo ładnie, stacjonata na czysto, potem okser ale niestety klaczka za późno się wybiła i zaczepiając przednim kopytem zaliczyła zrzutkę. Zrehabilitowała się nad murem, gdzie technicznie skok był świetny.
Justin zaczął ją chwalić i zwolnili do stępa. Oba konie były spocone, ale szczęśliwe. Po rozstępowaniu zaprowadziliśmy je do stajni, gdzie zostały rozsiodłane i odprowadzone do swoich boksów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz