Po treningu z Synkiem poszłam poszukać Nicol, bo w końcu obiecałam jej, że pojadę z nią na cross. Po drodze spotkałam Josh'a dlatego spytałam go, czy widział dziewczynę a kiedy już wiedziałam gdzie ją szukać ruszyłam w stronę stajni klaczy. Przed stała już Nicol i oba konie gotowe do jazdy.
- Dzięki, młoda.
- Nie ma za co, jedźmy już.
Kiwnęłam głową i odwiązałam arabka a kiedy obie siedziałyśmy na koniach ruszyliśmy w stronę najkrótszej ścieżki, która miała nas zaprowadzić na najbliższy tor. Konie szły pewnie do przodu i od czasu do czasu coś tam cicho zarżały.
Po chwili stępa zgodnie ustaliliśmy kłus co naszym rumakom bardzo to odpowiadało i ochoczo puściły się szybszym chodem. Kłusem dojechałyśmy na wybrany tor i tam każda z Nas zaczęła indywidualną rozgrzewkę ze swoim rumakiem. Oczywiście najważniejsze było rozgrzanie i dokładne rozciągnięcie, dlatego z arabkiem robiliśmy wolty, jakieś wężyki, wywijasy, zmiany kierunku oraz zatrzymania i zmiany chodów. Szedł bardzo grzecznie, słuchając się i ładnie współpracując ze mną. Chwaliłam go co jakiś czas i głaskałam po szyi.
W chwili stępa zerknęłam na Nicol i gniadą klaczkę, które wykonywały cofanie. Szło im to ok, a potem ruszyły płynnie galopem. Melody dostosowała się do tempa jakie nadawała dziewczyna i radośnie galopowała sobie w lewo po kole.
Poszłam w ich ślady i zbierając bardziej wodze dałam arabowi sygnał do zagalopowania. Ochoczo ruszył szybciej ale na złą nogą. Szybka lotna załatwiła całą sprawę i mogliśmy skupić się na woltach i ćwiczeniach w galopie.
Kiedy oba konie były rozgrzane zadecydowałyśmy z Nicol, że można ruszać. Oczywiście młoda miała jechać pierwsza żebym miała na nią oko, gdyby coś poszło nie tak.
Razem z Melody ruszyła chwilę potem na pierwszą przeszkodę znajdującą się na torze. Klaczka była zgrana z dziewczyną, dlatego dobrze reagowała na jej sygnały. Ładnie pokonały pierwszą przeszkodę i galopowały na następną, która składała się z jakichś patyków, gałęzi i nie wiadomo czego jeszcze. W każdym razie poszła im fajnie, wjazd do rowu z wodą bez problemowy, wyskok z niego i od razu wybicie nad kolejną przeszkodą. Wszystko dobrze. Następnie dość spory odcinek prostego na galop i tutaj Nicol musiała troszkę wstrzymać gniadą aby ta nie zmęczyła się i dotrwała do końca. Kolejne przeszkody szły im dobrze, chociaż przy trzech ostatnich było widać zmęczenie klaczy. Mimo to dzielnie dotarły do końca, zwolniły do stępa więc teraz mogłam jechać ja i nasz kochany siwy arabek.
- No to dajemy mały.
Zagalopował płynnie za co od razu dostał pochwałę a chwilę potem wykonał ładny skok. Odbijał się zawsze tak mocno, co czasami powodowało wrażenie, że zaraz się wyleci z siodła. Jechał trochę szybciej niż zazwyczaj, ale mogłam mu na to pozwolić, ponieważ jego ostatnia kondycja się poprawiła.
Odważnie galopował z nastawionymi uszami do przodu czasami sobie prychając. Rów z wodą przejechany z wielką frajdą, wyskok i skok, z lekkim zawahaniem, ale ostatecznie oddany. Na pustym odcinku poluzowałam mu trochę wodzy, ale ogier tego nie wykorzystał i utrzymał dotychczasowe tempo. Ok, nie będę mu narzucała nic bo może ma gorszy dzień. Jak to Nadish.
Reszta przeszkód poszła nam fajnie i po chwili przekroczyliśmy linię końcową. Pogłaskałam go po szyi i zwolniłam do stępa.
Machnęłam do Nicol ręką żeby pokazać jej, że pora aby wracać i skierowałam arabka w stronę powrotną. Dałyśmy rumakom luźne wodze i stępem wracaliśmy do stajni. Droga w tym chodzie zajęła jakieś 20 minut, ale konie mogły spokojnie odpocząć po treningu.
Na miejscu każda z nas pojechała pod stajnię swojego rumaka, rozsiodłałyśmy oba konie a potem dostały po marchewce w nagrodę i zostały wypuszczone do innych koni na pastwisko.
- Nie ma za co, jedźmy już.
Kiwnęłam głową i odwiązałam arabka a kiedy obie siedziałyśmy na koniach ruszyliśmy w stronę najkrótszej ścieżki, która miała nas zaprowadzić na najbliższy tor. Konie szły pewnie do przodu i od czasu do czasu coś tam cicho zarżały.
Po chwili stępa zgodnie ustaliliśmy kłus co naszym rumakom bardzo to odpowiadało i ochoczo puściły się szybszym chodem. Kłusem dojechałyśmy na wybrany tor i tam każda z Nas zaczęła indywidualną rozgrzewkę ze swoim rumakiem. Oczywiście najważniejsze było rozgrzanie i dokładne rozciągnięcie, dlatego z arabkiem robiliśmy wolty, jakieś wężyki, wywijasy, zmiany kierunku oraz zatrzymania i zmiany chodów. Szedł bardzo grzecznie, słuchając się i ładnie współpracując ze mną. Chwaliłam go co jakiś czas i głaskałam po szyi.
W chwili stępa zerknęłam na Nicol i gniadą klaczkę, które wykonywały cofanie. Szło im to ok, a potem ruszyły płynnie galopem. Melody dostosowała się do tempa jakie nadawała dziewczyna i radośnie galopowała sobie w lewo po kole.
Poszłam w ich ślady i zbierając bardziej wodze dałam arabowi sygnał do zagalopowania. Ochoczo ruszył szybciej ale na złą nogą. Szybka lotna załatwiła całą sprawę i mogliśmy skupić się na woltach i ćwiczeniach w galopie.
Kiedy oba konie były rozgrzane zadecydowałyśmy z Nicol, że można ruszać. Oczywiście młoda miała jechać pierwsza żebym miała na nią oko, gdyby coś poszło nie tak.
Razem z Melody ruszyła chwilę potem na pierwszą przeszkodę znajdującą się na torze. Klaczka była zgrana z dziewczyną, dlatego dobrze reagowała na jej sygnały. Ładnie pokonały pierwszą przeszkodę i galopowały na następną, która składała się z jakichś patyków, gałęzi i nie wiadomo czego jeszcze. W każdym razie poszła im fajnie, wjazd do rowu z wodą bez problemowy, wyskok z niego i od razu wybicie nad kolejną przeszkodą. Wszystko dobrze. Następnie dość spory odcinek prostego na galop i tutaj Nicol musiała troszkę wstrzymać gniadą aby ta nie zmęczyła się i dotrwała do końca. Kolejne przeszkody szły im dobrze, chociaż przy trzech ostatnich było widać zmęczenie klaczy. Mimo to dzielnie dotarły do końca, zwolniły do stępa więc teraz mogłam jechać ja i nasz kochany siwy arabek.
- No to dajemy mały.
Zagalopował płynnie za co od razu dostał pochwałę a chwilę potem wykonał ładny skok. Odbijał się zawsze tak mocno, co czasami powodowało wrażenie, że zaraz się wyleci z siodła. Jechał trochę szybciej niż zazwyczaj, ale mogłam mu na to pozwolić, ponieważ jego ostatnia kondycja się poprawiła.
Odważnie galopował z nastawionymi uszami do przodu czasami sobie prychając. Rów z wodą przejechany z wielką frajdą, wyskok i skok, z lekkim zawahaniem, ale ostatecznie oddany. Na pustym odcinku poluzowałam mu trochę wodzy, ale ogier tego nie wykorzystał i utrzymał dotychczasowe tempo. Ok, nie będę mu narzucała nic bo może ma gorszy dzień. Jak to Nadish.
Reszta przeszkód poszła nam fajnie i po chwili przekroczyliśmy linię końcową. Pogłaskałam go po szyi i zwolniłam do stępa.
Machnęłam do Nicol ręką żeby pokazać jej, że pora aby wracać i skierowałam arabka w stronę powrotną. Dałyśmy rumakom luźne wodze i stępem wracaliśmy do stajni. Droga w tym chodzie zajęła jakieś 20 minut, ale konie mogły spokojnie odpocząć po treningu.
Na miejscu każda z nas pojechała pod stajnię swojego rumaka, rozsiodłałyśmy oba konie a potem dostały po marchewce w nagrodę i zostały wypuszczone do innych koni na pastwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz