środa, 16 grudnia 2015

006. trening skokowy

koń: A Trophy Fathers Trophy Son
jeździec: Alex
inni: Nicol, Justin

Do południa padał deszcz co było dość niezwykłym zjawiskiem w naszych stronach. Konie musiały pracować w tym czasie na hali lub miały całkowicie przełożone jazdy.
Po obiedzie wyszło słońce dlatego poszłam się przejść na plac skokowy żeby sprawdzić stan podłoża. Było w miarę dobre, dlatego od razu ustawiłam sobie przeszkody a potem poszłam do stajni gdzie czekał na mnie Synek. Zarżał cicho na mój widok i wystawił łebek do głaskania.
- Hej maluszku.
Głaskałam go jeszcze jakiś czas a potem poszłam po sprzęt i szczotki. Wyprowadziłam ogiera z boksu, przywiązałam przed i zaczęłam czyścić kiedy do stajni weszła Nicol.
- Bierzesz go na skoki czy cross?
- Skoki.
- Kurde...bo chciałam wziąć potem Melody właśnie na cross i myślałam że pojedziesz z nami i go weźmiesz.
- No to wezmę Nadish'a czy kogoś innego i pojadę.
- Dziękuję- powiedziała zadowolona i poszła a ja dalej męczyłam się z jego zaklejkami. Kiedy już mi się udało go wyczyścić założyłam żółty komplet i czarne siodło oraz ogłowie. Stał grzecznie dlatego go pogłaskałam a potem chwyciłam za wodze i wyprowadziłam ze stajni. Zarżał do klaczy, które były wyprowadzane na pastwisko ale te go coś olały. Podciągnęłam popręg i wsiadłam na ogierka i od razu ruszyliśmy w stronę placu.
Kiedy już tam byliśmy to pozwoliłam iść mu swoim tempem w prawą stronę. Zrobiliśmy tak parę kółek, zmieniliśmy kierunek i dodatkowo pokręciłam z nim trochę wolt.
W kłusie zebrałam mu lekko wodze żeby mieć go na kontakcie i anglezowałam sobie spokojnie. Psy w tym czasie podleciały pod ogrodzenie placu i położyły się tam.
Zmieniliśmy kierunek przez przekątną gdzie kazałam mu wyciągnąć krok co fajnie zrobił a potem go zebrałam. Poklepałam go w nagrodę po szyi a chwilę potem zrobiliśmy ustępowanie. Fajnie krzyżował tyły i przody dlatego dałam mu już spokój z tym i nakierowałam na dragi. Przejechał fajnie podnosząc nogi i nie pukając dlatego pochwaliłam go i powtórzyłam najazd jeszcze kilka razy z różnych stron. Pokręciliśmy się jeszcze trochę w kłusie a potem poprosiłam go o galop. Z początku wyrwał mocno do przodu ale jedna moja uwaga wystarczyła aby wyrównał tempo i szedł odpowiednio po kole. Pogłaskałam go po szyi i trzymając w galopie najechałam na najmniejszą przeszkodę jaka tam była. Ogier zbyt się do niej nie przyłożył ale wiedziałam, że na tych większych będzie lepiej. Zrobiliśmy jeszcze lotną zmianę w galopie, trochę zebranego i wyciągniętego i po chwili stępa, który Synek otrzymał w nagrodę, ponownie galop. Przejechaliśmy najpierw po kole a potem nakierowałam go już na przeszkody. Chciał lekko przyśpieszyć ale podporządkował się tempu, które ja narzuciłam. Pierwsza przeszkoda poszła dobrze chociaż trochę za płasko. Przy kolejnym okserze poprawił się i skoczył fajnie technicznie. Miał ochotę do pracy i dobrze odpowiadał na moje sygnały.
Przed nami był szereg z trzech przeszkód równej wysokości około metra. Synek postawił uszy w ich stronę i czekał na moje sygnały chociaż sam dobrze wiedział co ma robić. Odbijał się mocno i stabilnie lądował. Ostatnią przeszkodę puknął i niestety drąg spadł ale reszta była ok. Klepnęłam go po szyi żeby wiedział że nic się nie stało i jechaliśmy dalej. Zakręt wyjechał fajnie bez ścinania i odbił się nad kopertą. Skok ujdzie. Kolejne przeszkody poszły też fajnie a przed ostatnim murkiem pozwoliłam mu przyśpieszyć. Syncio się ucieszył i można powiedzieć, że ten ostatni skok przejął w swoje kopytka. Bez mojej pomocy skoczył fajnie i po soku bryknął lekko z zadowoleniem. Pogłaskałam go po szyi i utrzymałam jeszcze w galopie chwilę a potem zwolniłam do kłusa. W tym chodzie zrobiliśmy trzy kółka a potem step na całkiem luźnych wodzach i głaskając młodego po szyi.
Po kilkunastu minutach zsiadłam z niego, popuściłam popręg podciągnęłam strzemiona i poszliśmy przed stajnie. Tam akurat był Jus, który pomógł mi z rozsiodłaniem Synka i odniósł sprzęt a ja odprowadziłam go do boksu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz