Josh od kilku dni chodził wielce zadowolony ponieważ w końcu dostał jakiegoś konia pod opiekę. Odkąd Cassi przyjechała to spędzał z nią dużo czasu zabierając na różne spacery albo po prostu bawiąc się na padoku.
Zeszłam właśnie do salonu a widząc go przed tv wpadłam na genialny pomysł.
- Josh, podnoś swój zadek i idziemy.
- Ale gdzie?
- Do twojej uroczej klaczki. Czas na niej pojeździć.
Chłopak słysząc to pisnął jak dziewczyna a potem zerwał się i poleciał do drzwi. Zaśmiałam się do siebie i poszłam za nim. Kiedy weszłam do stajni klacz była już przywiązana przed boksem a Josh zniknął w siodlarni. Cassi była czyszczona regularnie dlatego chłopak od razu mógł przejść do zakładania sprzętu. Ja tylko dla pewności sprawdziłam kopyta i chciałam pomóc z owijkami ale Josh oczywiście musiał wszystko sam. Dobra. Wybrał dla niej granatowy komplet a potem zarzucił siodło i założył ogłowie. Pogłaskał ją po szyjce i złapał za wodze a potem ruszyli w stronę wyjścia a następnie na plac. Kiedy weszli, zamknęłam za nimi bramkę i usiadłam w cieniu. Josh dobrze wiedział jak jeździć więc nie musiałam dawać mu rad. Po prostu chciałam popatrzeć na naszą nową panienkę.
Chłopak szybko znalazł się na grzbiecie Cassi i zaczęli stępować na luźnej wodzy. Klaczka szła jakoś ospale, dlatego chłopak musiał jej bardzo pilnować i co chwilę dawać sygnały popędzające. Porobili jakieś wolty, wężyki i resztę, gdzie Josh cały czas pilnował jej w łydkach i poganiał. Dopiero gdy po jakimś dłuższym czasie ruszyli kłusem, mała ożywiła się i szła już bardziej aktywniej niż na początku. Bardziej przyłożyła się do wolt w kłusie i fajnie angażowała się do pracy. Rozciągali się jeszcze chwilę, przejechali przez drągi co wyszło dobrze a potem Josh zażyczył sobie ustępowanie od łydki. Cassi nie miała z tym problemu i wykonała ćwiczenie, fajnie krzyżując tyły i przody. Chłopak pogłaskał ją po szyi za to, zmienił kierunek przez przekątną i przećwiczyli jeszcze przejścia między chodami.
Zeszłam właśnie do salonu a widząc go przed tv wpadłam na genialny pomysł.
- Josh, podnoś swój zadek i idziemy.
- Ale gdzie?
- Do twojej uroczej klaczki. Czas na niej pojeździć.
Chłopak słysząc to pisnął jak dziewczyna a potem zerwał się i poleciał do drzwi. Zaśmiałam się do siebie i poszłam za nim. Kiedy weszłam do stajni klacz była już przywiązana przed boksem a Josh zniknął w siodlarni. Cassi była czyszczona regularnie dlatego chłopak od razu mógł przejść do zakładania sprzętu. Ja tylko dla pewności sprawdziłam kopyta i chciałam pomóc z owijkami ale Josh oczywiście musiał wszystko sam. Dobra. Wybrał dla niej granatowy komplet a potem zarzucił siodło i założył ogłowie. Pogłaskał ją po szyjce i złapał za wodze a potem ruszyli w stronę wyjścia a następnie na plac. Kiedy weszli, zamknęłam za nimi bramkę i usiadłam w cieniu. Josh dobrze wiedział jak jeździć więc nie musiałam dawać mu rad. Po prostu chciałam popatrzeć na naszą nową panienkę.
Chłopak szybko znalazł się na grzbiecie Cassi i zaczęli stępować na luźnej wodzy. Klaczka szła jakoś ospale, dlatego chłopak musiał jej bardzo pilnować i co chwilę dawać sygnały popędzające. Porobili jakieś wolty, wężyki i resztę, gdzie Josh cały czas pilnował jej w łydkach i poganiał. Dopiero gdy po jakimś dłuższym czasie ruszyli kłusem, mała ożywiła się i szła już bardziej aktywniej niż na początku. Bardziej przyłożyła się do wolt w kłusie i fajnie angażowała się do pracy. Rozciągali się jeszcze chwilę, przejechali przez drągi co wyszło dobrze a potem Josh zażyczył sobie ustępowanie od łydki. Cassi nie miała z tym problemu i wykonała ćwiczenie, fajnie krzyżując tyły i przody. Chłopak pogłaskał ją po szyi za to, zmienił kierunek przez przekątną i przećwiczyli jeszcze przejścia między chodami.
Chwilę później w kłusie najechali na małą przeszkodę a potem na drugą. Wyszło fajnie więc klacz została pochwalona i dostała chwilę stępa. Stwierdziłam, że ułożę im już przeszkody ale oczywiście poszłam na łatwiznę. Wykorzystałam przeszkody, które stały sobie po poprzednim treningu i tylko je obniżałam albo usuwałam belki. W tym czasie Josh i Cass przeszli płynnie do galopu i galopowali na kole wydłużając i skracając krok.
Kiedy Josh stwierdził, że klacz jest już rozgrzana, zerknął na przeszkody a po chwili kierowali się już na pierwszą z nich. Klaczka była tym bardzo przejęta ale jednocześnie słuchała się Josh'a. Pierwsza przeszkoda poszła z fajną techniką. Kolejny był okser, który też poszedł dobrze. Cassi dobrze odpowiadała na sygnały jakie dawał jej chłopak dlatego byli zgrani i dogadywali się między sobą idealnie. Utrzymali stałe tempo i pokonywali przeszkody na czysto. Dopiero po wyjechaniu z zakrętu klacz się lekko nie wyrobiła i za późno wybiła przez co jeden drąg spadł. Mimo to zrehabilitowała się na następnej przeszkodzie gdzie skoczyła z ładną techniką i sporym zapasem. Josh poklepał ją po szyi i jechali już na dwie ostatnie przeszkody, które tworzyły mini szereg. Cassi wybiła się mocno nad pierwszą i stabilnie wylądowała dlatego mogła od razy wybić się nad następną. Obie na czysto mimo lekkiego stuknięcia przy tej drugiej. Chłopak zwolnił do stępa i dał małej luźne wodze.
- I jak?
- No jest idealna. Cieszę się, że mam ją pod opieką. Dziś dam jej już spokój bo przejechała ładnie a nie chcę jej przemęczać w taki upał. Wieczorem jeszcze ją standardowo na spacer wezmę.
- Dobrze.
Kiedy Josh porządnie ją rozstępował i wygłaskał, zsiadł z Cassi i poszliśmy do stajni. Tam szybciutko rozsiodłał ją i odstawił wszystko na miejsce a ja wróciłam na plac, gdzie zaraz miała być kolejna jazda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz